Kościele, obudź się!
ks. Tomasz Jaklewicz
Adhortatio znaczy upomnienie, zachęta. Adhortacja „Ewangelii gaudium” jest prorockim upomnieniem i gorącą zachętą. – Odnówmy Kościół tak, by stał się kanałem do ewangelizacji świata! – apeluje papież Franciszek.
To nie jest spokojny dokument. To tekst pisany prosto z serca papieża, emocjonalnie, z namiętnością. Czuje się tutaj ogień, którym papież chce zapalić Kościół. Takiego języka watykańskie dokumenty dotąd nie znały. Sporo w nim kolokwializmów, prostych obrazowych porównań, bezpośrednich zwrotów. Ale taki styl komunikowania jest elementem metody Franciszka. Podpowiada nam: nie bójmy się emocji, mówmy prosto, z serca do serca – a wtedy będziemy słyszalni. „Ewangelii gaudium” to momentami dramatyczne, pełne pasji wezwanie do duchowego przebudzenia wierzących, zarówno duchownych, jak i świeckich. To śmiały projekt Kościoła, który nie koncentruje się na sobie, ale wychodzi z nowym ewangelicznym entuzjazmem do świata. „Obecnie nie potrzeba nam »zwyczajnego administrowania«. Bądźmy we wszystkich regionach ziemi w »permanentnym stanie misji«”. „Duszpasterstwo w kluczu misyjnym wymaga rezygnacji z wygodnego kryterium pasterskiego, że »zawsze się tak robiło«”. To jest sedno papieskiego przesłania. Misyjność to klucz do odnowy Kościoła.
Rewolucja Franciszka, czyli co?
Jeśli mówimy o rewolucji Franciszka, to nie w tym sensie, że papież proponuje jakieś nowe rozumienie misji Kościoła, zmianę doktryny, bardziej liberalną wersję przykazań czy radykalne zmiany strukturalne. Autentyczna nowość w Kościele jest zawsze powrotem do źródła, czyli Ewangelii i Jezusa Chrystusa. To, że uczniowie Jezusa mają czynić nowych uczniów, zostało nam zlecone przez Założyciela Kościoła. To, że mamy dzielić się wiarą z innymi, wzywać do nawrócenia, głosić królestwo Boże, nie jest żadną nowością. Jeśli mówimy o rewolucji Franciszka, to dlatego, że zapomnieliśmy o tej misji. Przysnęliśmy, tak jak to się zdarza na nudnym kazaniu. Wywiesiliśmy białą flagę. Uwierzyliśmy, że jako Kościół mamy jedynie bronić naszych „katolickich wysepek”. A Jezus mówi wyraźnie: idźcie na cały świat, jesteście zaczynem, który ma zakwasić wszystko! Motywacją tego wyjścia do świata nie jest powiększanie Kościoła, ale przekazywanie zbawienia. Chodzi o niestrudzone zarzucanie sieci w morze świata i wydobywanie ludzi z wód śmierci na brzeg wieczności. Tymczasem ochrzczeni, także wielu księży, przestali być rybakami ludzi. Staliśmy się katolikami z urodzenia, traktującymi naszą religię jak muzealną tradycję, kulturowy marker, wpis w kartotece i niewiele więcej. Zagubiliśmy radość Ewangelii, nie mamy w sobie życia, odwagi, zapału, inicjatywy. Nie dzielimy się wiarą z innymi, bo nie wiemy sami, co mamy do ofiarowania. Nie proponujemy Ewangelii jako Dobrej Nowiny, bo przeżywamy ją często raczej jako „trudną i smutną nowinę”. Mamy więcej kompleksów niż dumy z powodu naszej wiary. Zachowujemy się jak wiekowa panna w niemodnych ciuchach, której nikt już nie chce, więc pozostało jej z żalem wspominać dawne lata, gdy chłopcy obracali się za nią na ulicy. Autentyczna rewolucja w Kościele polega zawsze na nawróceniu. I o tym właśnie mówi Franciszek w adhortacji – o misyjnym przeobrażeniu Kościoła. Jeśli wzywa do większej wrażliwości na ubogich, to w istocie wzywa do powrotu do Ewangelii czytanej sine glossa, czyli bez komentarzy, które osłabiają jej przekaz. Rewolucja papieża jest wezwaniem do odnowionego samorozumienia Kościoła, który musi powrócić do ognia zesłanego przez Ducha w Wieczerniku, z którego się narodził. Chodzi o przejście od Kościoła zatroskanego o funkcjonowanie swojej instytucji do Kościoła nowej ewangelizacji, zatroskanego o obecność Chrystusa w świecie. Franciszek idzie linią zapoczątkowaną przez Sobór Watykański II i kontynuowaną przez swoich poprzedników, ale naciska mocniej pedał gazu. Przestańmy mówić o nowej ewangelizacji, szlifować jej definicje, zacznijmy ją wreszcie robić. Ewangelizacja nie jest zadaniem dla specjalistów, ale dla wszystkich, dla których chrzest znaczy coś więcej niż wpis w metryce.
O czym marzy papież?
Sedno misyjnej wizji odnowy Kościoła być może najlepiej oddaje punkt 27 dokumentu. Przypomina się słynna mowa Martina Luthera Kinga zaczynająca się od słów: „I have a dream” (mam marzenie). O jakim Kościele marzy papież? „Marzę o wyborze misyjnym zdolnym przemienić wszystko, aby zwyczaje, style, rozkład zajęć, język i wszystkie struktury kościelne stały się odpowiednim kanałem bardziej do ewangelizowania dzisiejszego świata niż do zachowania stanu rzeczy.
Reformę struktur, wymagającą odnowy duszpasterskiej, można zrozumieć jedynie w tym sensie: należy sprawić, by stały się one wszystkie bardziej misyjne, by duszpasterstwo zwyczajne we wszystkich swych formach rozszerzało swój zasięg i było bardziej otwarte, by doprowadziło zaangażowanych w nie ludzi do przyjęcia stałej postawy »wyjścia« i w ten sposób sprzyjało udzieleniu pozytywnej odpowiedzi ze strony tych wszystkich, którym Jezus ofiaruje swoją przyjaźń. Jak mówił Jan Paweł II do biskupów Oceanii: »Wszelka odnowa Kościoła musi mieć misję jako swój cel, by nie popaść w pewnego rodzaju kościelne zamknięcie się w sobie«”. Misyjne nawrócenie dotyczy Kościoła na każdym szczeblu. Na poziomie parafii, wspólnot i ruchów kościelnych, diecezji, także samego papiestwa. Na czym ma konkretnie polegać ta odnowa? Papież daje kilka wskazówek. Po pierwsze koncentracja na istocie, czyli na sercu Ewangelii. Kościół musi wychodzić do ludzi z orędziem, które nie przestaje nigdy być pociągającą świeżością Dobrą Nowiną, niosącą życie, przebaczenie, wyzwolenie, zaproszenie do przemiany. Franciszek odwołuje się do zasady „hierarchii prawd” sformułowanej na ostatnim soborze. To sformułowanie pojawiło się tam w kontekście ekumenicznym, gdzie wskazywano, że pewne prawdy wiary są fundamentalne i dlatego łączą wszystkich chrześcijan. Teraz papież odniósł tę zasadę do przepowiadania. To jest nowe zastosowanie „hierarchii prawd”. W nauczaniu Kościół musi zachować właściwe proporcje, tak by tematy drugo- czy trzeciorzędne nie przesłoniły prawd najważniejszych. Należy więcej mówić o łasce niż o prawie, o Jezusie Chrystusie niż Kościele, o słowie Bożym niż o papieżu. Nie oznacza to bynajmniej rezygnacji z części doktryny czy zasad moralnych, jak sugerują lewicowi „entuzjaści” papieża Franciszka. Chodzi o to, by każde chrześcijańskie przepowiadanie i działanie miało „zapach Ewangelii”, by było powiązane z tzw. kerygmatem, czyli sednem Dobrej Nowiny. Bez tego odniesienia moralne nauczanie Kościoła narażone jest na to, że stanie się „papierowym zamkiem”. Po drugie „Kościół »wyruszający w drogę« jest Kościołem otwartych drzwi”. To otwarcie nie oznacza zaakceptowania moralnych dewiacji, którym Kościół zawsze się sprzeciwiał. Papież akcentuje to, że katolicy powinni mieć więcej empatii, winni wsłuchiwać się w ludzkie dramaty, mieć zrozumienie złożoności ludzkich wyborów. Dla Franciszka prymatem jest miłosierdzie. Przypomina, że sakramenty nie są nagrodą za dobre życie, ale „lekarstwem i pokarmem dla słabych”. „Kościół nie jest urzędem celnym, jest ojcowskim domem, gdzie jest miejsce dla każdego z jego niełatwym życiem”. Nie należy czekać tylko w drzwiach, ale odważnie szukać ludzi. Papież powtarza zdanie, które słyszeliśmy już wielokrotnie: „Wolę raczej Kościół poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody, z przywiązania do własnego bezpieczeństwa”.
Decentralizacja, inkulturacja, słuchanie krzyku ubogich
Kolejna propozycja to decentralizacja Kościoła. Papież wzywa do tego, aby Kościoły lokalne wzięły większą odpowiedzialność za swoją cząstkę Ciała Chrystusowego. Postuluje, aby konferencje episkopatów w poszczególnych krajach rozeznawały problemy na własnym terenie i miały większe kompetencje do podejmowania decyzji. Reforma papiestwa ma także służyć temu, aby pomagać misyjnemu dynamizmowi Kościoła, a nie hamować go.
Z decentralizacją wiąże się kolejny postulat – inkulturacja. Jedna wiara dana przez Chrystusa wciela się w różne kultury i wyraża się w różnych formach kulturowych. „Nie byłoby zgodne z logiką wcielenia myśleć o chrześcijaństwie monokulturowym i uniformistycznym”. Kościół jest jednością, ale jednocześnie pozostaje ludem o wielu twarzach. „Nie możemy oczekiwać, że wszystkie ludy na wszystkich kontynentach w wyrażaniu wiary chrześcijańskiej będą naśladowały formy przyjęte przez ludy europejskie w określonym momencie historii”. Najmocniejszy akcent w całej adhortacji kładzie papież na konieczność radykalnego, ewangelicznego wyjścia w stronę ubogich. Widzi to wręcz jako priorytet Kościoła. Ewangelizacja bez społecznego zaangażowania, bez czynienia miłosierdzia, prowadzi do zniekształcenia misji Kościoła. Ojciec święty powtarza wielokrotnie, że głoszenie Ewangelii oznacza nie tylko wprowadzenie człowieka w relację z Bogiem, ale zawsze również budowanie konkretnych więzi z ludźmi, tworzenie żywej wspólnoty. Kto głosi Ewangelię, ten musi słyszeć krzyk ubogich. Nie wystarczy sama dbałość o poprawność doktryny, konieczna jest wierność w naśladowaniu Jezusa, który utożsamia się z najmniejszymi. Papież wielokrotnie powtarza wezwanie o nową wrażliwość i bliskość wobec wszelkich form ludzkiej nędzy, kruchości, krzywdy, niesprawiedliwości. Pośród ubogich, o których Kościół się troszczy, są też dzieci w łonie matek, „najbardziej bezbronne i niewinne”. Jeśli uznamy, że ich życie jest mniej ważne od życia innych, wtedy tracimy podstawę do obrony jakichkolwiek praw człowieka, podkreśla. „Nie powinno się oczekiwać, że Kościół zmieni swoją postawę w tej kwestii. Chcę być całkowicie uczciwy w tym względzie. To nie jest problem poddany zamierzonym reformom lub »modernizacji«. Nie jest żadnym postępem rozwiązywanie problemów przez eliminację ludzkiego życia”, twierdzi papież. Ale zarazem dodaje: „Uczyniliśmy niewiele, aby odpowiednio pomagać i towarzyszyć kobietom znajdującym się w bardzo ciężkiej sytuacji, w której aborcja jawi się im jako szybkie rozwiązanie w ich głębokiej udręce, szczególnie gdy rozwijające się w nich życie zaistniało w wyniku gwałtu lub w kontekście krańcowego ubóstwa. Któż może nie zrozumieć tak bolesnych sytuacji?”.
Co nas paraliżuje?
Papież analizuje trudności na drodze do misyjnej reformy Kościoła. Zwraca uwagę na pewne przemiany w świecie i słabości we wnętrzu Kościoła. Jeśli chodzi o świat, to krytykuje w ostrych słowach światową ekonomię, która generuje niesprawiedliwość i wyklucza całe rzesze ludzi z udziału w dobrodziejstwach cywilizacji. Wskazuje także na groźne dla wiary współczesne zjawiska kulturowe, takie jak relatywizm, sekularyzacja, indywidualizm, kryzys rodziny. Zwraca uwagę na kulturę wielokulturowego miasta, w którym jak w soczewce skupiają się dylematy współczesności.
Miasto proponuje mnóstwo możliwości, a zarazem jest przestrzenią niesprawiedliwości, przestępstwa, korupcji, handlu narkotykami, wyzysku itd. Bardziej niż świat papież krytykuje Kościół. Jakby obawiał się, by katolicy nie zrzucali na świat odpowiedzialności za brak zapału w ewangelizacji. Franciszek kieruje swoje uwagi z autentyczną pasją, często w dosadnym języku. Dotyczą one i duchownych, i świeckich, choć niewątpliwie księża z racji swojej misji dostają więcej…, nazwijmy to, materiału do przemyślenia. Co osłabia lub wręcz paraliżuje nasz misyjny zapał? Wyliczę hasłowo: nadmierny indywidualizm, kryzys tożsamości, spadek gorliwości, kompleks niższości wobec świata, relatywizm praktyczny (rozdźwięk między słowem a życiem), egoistyczna acedia (rozleniwienie), jałowy pesymizm, zakażenie światowością, wewnątrzkościelne wojenki. Tej ostrej diagnozie słabości Kościoła towarzyszą gorące apele. Papież prosi: o nowe „tak” dla wspólnotowych, Chrystusowych relacji (potrzebujemy „rewolucji czułości”!); o większe dowartościowanie roli kobiet w Kościele; o bardziej odważne świadectwo świeckich w ich środowiskach (to jest priorytet ich misji, a nie posługi „kościelne”); o większe docenienie ewangelizacyjnej siły pobożności ludowej; o wykorzystywanie każdego spotkania dla ewangelizacji; o maryjny styl ewangelizacji, czyli delikatność i czułość w spotkaniu z innymi. Kilka stron dokumentu papież poświęca tematowi kazań. Najwyraźniej dostrzega tu poważny problem. Dyskusja o ich poziomie, która pojawiła się niedawno na naszych łamach, rzeczywiście wskazała, że głodowi słowa Bożego nie odpowiada często „oferta” na ambonach. Papież pokazuje konkretne ścieżki odnowy kaznodziejstwa. Chodzi o to, jak zauważa nieco ironicznie, by ani głoszący, ani słuchacze nie cierpieli podczas kazania. Potrzebujemy takich homilii, dzięki którym serca zaczynają płonąć. Ostatni rozdział adhortacji poświęcony jest kształtowaniu ewangelizatorów. Pierwszą motywacją do ewangelizacji jest osobiste doświadczenie miłości Jezusa. Ewangelizator musi łączyć rozmodlenie z pomaganiem ubogim. Zażyłość z Jezusem musi łączyć się z budowaniem serdecznych więzi z ludźmi – zarówno tymi we wspólnocie Kościoła, jak i tymi, którzy są daleko. Głosiciel Ewangelii wierzy w realne działanie Zmartwychwstałego i Jego Ducha. Łaska Boża ma zawsze pierwszeństwo przed naszą aktywnością. Ewangelizacji musi towarzyszyć modlitwa wstawiennicza. „Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj dokumenty nie budzą takiego zainteresowania jak w innych czasach i szybko się o nich zapomina”, zauważa Franciszek. Niemniej wyraża mocną nadzieję, że ten tekst potraktujemy jako program. „Nikt nie może podjąć walki, jeśli nie wierzy w zwycięstwo” – zakreśliłem sobie to zdanie. Wyzwanie zostało rzucone, teraz pora wyruszyć na połów. „Na Twoje słowo, Panie, zarzucę sieci…”.